wtorek, 27 grudnia 2011

Rozdział VIII

Zbliżał się nieuchronnie dzień wyjazdu Filipa. Im krócej do tego zdarzenia, tym bardziej zdawałam sobie sprawę jaka byłam głupia. Zamiast cieszyć się z sukcesu przyjaciela, a przede wszystkim cieszyć się z chwil, podczas których jesteśmy razem, chowałam się po kątach unikając rozmów z nim.
- Wychodzimy! - krzyknęli jednocześnie Julliett i Mike.
- Gdzie się wybieracie? - zainteresowałam się.
- Ja lecę na trening, a Michael do ojca, pomóc mu w dokumentach - poinformowała mnie. Na jej twarzy można było zauważyć frustrację oraz ból. Na pewno liczyła na coś więcej ze strony Mike'a. Rozczarowanie - jak ja dobrze to znałam.
- Dobrze, o której będziecie? - zapytałam.
- O, jakie przesłuchanie. Ja za jakąś godzinkę.
- Ja też - wyszli. Przez całą godzinę barak był wyłącznie mój. Niepokoiła mnie wizja siedzenia i rozpatrywania błędów. Po piętnastu minutach moje męki dobiegły końca. W drzwiach pojawiła się znajoma sylwetka. Dłuższe, czarne włosy, cudowne, głębokie oczy i usta.. Zawsze kiedy patrzę się na znajomego, oglądam dokładnie jego usta. Niektórzy potrafią czytać z oczu, niektórzy z całokształtu wyciągają trafne wnioski, a ja - z ust.
- Wiesz, chyba pora pogadać.. - nieśmiało rozpoczęłam rozmowę.
- Słucham? - wyjął słuchawkę z ucha.
- Musimy porozmawiać..- usiadł koło mnie.
- Kath, tęskniłem za twoim głosem - dobrze znałam te sztuczki. Niestety, zawsze poddawałam się im bez większego oporu.
- Nie, teraz posłuchaj mnie. Boli mnie to, że tak bez pytania podjąłeś decyzję. Zawsze radziłeś się mnie, nawet w drobnostkach. Gratuluję ci bardzo. Każdemu marzy się taki sukces, ale.. - urwałam - możliwe, że ci nawet zazdroszczę.. - na moich oczach pojawiły się pierwsze krople łez.
- Przepraszam. Nie chciałem do tego doprowadzić.. - pogłaskał mnie po policzku, po czym delikatnie uniósł moją brodę w kierunku swoich oczu - Kathy, kocham cię.. Przepraszam, jeżeli mój wyjazd ma zrujnować nasze relacje, zadzwonię nawet teraz. Jesteś dla mnie najważniejsza - podsumował. Bardzo się cieszyłam, że tą rozmowę mamy już za sobą.
- Jedź. Wiesz, mówią "jak kochasz - pozwól odejść".. To chyba ten moment - próbowałam powstrzymać płacz. Przytuliłam się jak najmocniej potrafiłam. Świat na chwilę się zatrzymał.
- Będzie mi ciebie brakować, wiesz? - znałam odpowiedź.
- Nie jadę - spojrzał na mnie - nie kosztem nas.
- Nie możesz.. Oglądałam takie filmy, wiem jak się kończą. Ty zostaniesz, ja będę miała straszne poczucie winy, a skończy się tym, że wylądujemy pod mostem. Niech się uda choć jednemu z nas - próbowałam przekonać przyjaciela.
- Na prawdę cię kocham - wstał, po czym przytulił mnie. Popatrzyłam w jego oczy.. "To już koniec" - pomyślałam.
- Ja cie też - pocałowałam w policzek po czym usiadłam na kanapie. Chwilę później siedzieliśmy koło siebie, rozkoszując się ciszą.
- Co gołąbeczki tu wyrabiają? - weszła z tupetem Julliett.
- Nic, pogodziliśmy się - dałam do zrozumienia, iż nie pora na żarty.
- Tak, przez najbliższy czas będziemy już razem.
- Razem? W jakim sensie? - dopytywał się Michael.
- Nie, nie. Razem w sensie relacji czysto przyjacielskich - obroniłam się przed zbędnymi pytaniami.
- Ubierajcie się, odświeżę się po treningu i zapraszam was na pizzę - zaproponowała.
- A Shwarzer? Nie będzie miał nam tego za złe? - przestraszyłam się.
- Załatwiłem przejściówki u tatusia - pokazał 4 kwadratowe papierki.
- Wiesz, przyjaźń z synem dyrektora się opłaca - zażartowałam, po czym udałam się do łazienki. - Jak tam trening?
- Jak zwykle. Beznadzieja. Nie mam talentu, tyle - rzekła zrezygnowana, po czym ściągnęła bluzkę.
- Nie mów tak, widziałam kiedyś jak grasz..
-Wiesz, gdy przychodziłam na boisko, prawie codziennie widziałam grającego chłopaka, który ma tak niesamowity talent.. - urwała -  ale go nie wykorzystuje. Przestał trenować, zaczął palić, ćpać, pić. Praktycznie nic nie musiał dać za ten talent, a ja pracuję, pracuję pomimo niesamowitego bólu.Siedem razy w tygodniu nawet jak trzeba, ale nie dostałam takiego talentu jak on..Dlaczego, po prostu dlaczego.. to wszystko nie ma najmniejszego sensu.. - oparła się łokciami o umywalkę. Spojrzała na siebie w lustro - dlaczego?..
- Nie znoszę ludzi, którzy nie wykorzystują swojego wrodzonego talentu, dla którego praktycznie nic nie musieli zrobić. Inni mniej utalentowani, ciężko na to pracują, a mimo wszystko nie odnoszą takich sukcesów. Dobra, koniec tego. Ubieraj się i idziemy - zachęciłam, po czym ubrałam ciemne, zwężane u dołu spodnie, beżowy sweterek i wyszłam. 
- Idziemy! - zawołałam, po czym udałam się ku bramie. Chwilę później dogonili mnie chłopcy.
- A gdzie Julliett? - zapytał z ciekawością Mike.
- Już idzie, zerknij w tył - za nami widzieliśmy piękną blondynkę, ubraną w luźne spodnie, bluzę i trampki.
- Ekipa w komplecie, z tego co widzę - odparła, po czym ruszyliśmy.
- Gdzie idziemy? - zapytałam.
- Mamy dwie opcje : Pizza Hut lub spacerek, a potem Pizza Hut.
- Nie jestem głodna, a wy?
- Nie, my też. Pozwólcie, że porwę na moment Julliett, będziemy za dwadzieścia minut - powiedział jednym tchem Michael, po czym zniknął z Jull.
- Zostaliśmy sami.
- Mam się bać? - wybuchnęłam śmiechem.
- Zależy od ciebie, koleżanko - rzekł, po czym złapał mnie za rękę.
- Co ty robisz? - uśmiechnęłam się.
- Wygląda na to, że druga część pokoju poukładała już sobie życie, chyba pora na nas - zaskoczył mnie. Nie wiedziałam co powiedzieć, w końcu to tylko i wyłącznie przyjaciel.
- W jakim sensie "poukładać"? - chciałam odwlec chwilę, w której musiałam odpowiedzieć jawnie.
- Nigdy nie myślałem o tobie, jako wyłącznie o koleżance.. - robiło się nieciekawie.
- Filip.. Wyjedziesz, a ja zostanę sama, to nie ma sensu.. - ochłodziłam atmosferę - O, wracają nasze gołąbeczki - zmieniłam temat.
- Wrócimy do tej rozmowy - wyszeptał mi do ucha cztery słowa, których nie chciałam słyszeć za wszelką cenę. Podeszłam do przyjaciółki.
- Chłopacy w tyle, więc spowiadaj się, czego chciał Mike? - zapytałam "prosto z mostu".
- Hmm, nic z tych rzeczy. Pokazał mi znakomity sklep z deskorolkami - powiedziała zawiedziona.
- Oj, chyba nie na to liczyłaś.
- A jak ci się wydaje? Od sześciu miesięcy, próbuje go jakoś zainteresować moją osobą. A on? Nic, zupełnie nic! - wyszeptała.
- Zamieniłabym się z tobą chętnie.
- O co chodzi?
- Nie ważne, nie ważne - weszłam do Pizzy Hut.


Dodałam wcześniej, bo miałam wenę twórczą i nadmiar wolnego czasu, następny - > 4/5 stycznia, bądź wcześniej.

7 komentarzy:

  1. Niesamowity:) Z niecierpliwością czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Z każdym kolejnym rozdziałem, jestem coraz bardziej ciekawa co się wydarzy ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Kolejnego na kolejny rozdział jest coraz ciekawiej !Nie mogę się doczekać ! :] pozdro

    OdpowiedzUsuń
  4. Kiedy będzie następny ?! Już nie mogę się doczekac !

    OdpowiedzUsuń
  5. Miał być już dawno następny rozdział, weź coś dodaj ! Wchodzę codziennie z nadzieją ,a tu nic . ;c

    OdpowiedzUsuń
  6. ejj . kiedy dodasz ;xxx ?

    OdpowiedzUsuń
  7. Przeczytałam kilka rozdziałów. Fajny masz sposób pisania. Jak chcesz możesz wpaść na mojego bloga http://widzialam-jednorozca.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń