niedziela, 25 grudnia 2011

Rozdział VII

Na terenie ośrodka jest zawsze bardzo ponuro. Niebo wydaje się jakieś inne - ciemne, zachmurzone. Pojedyncze promyki słońca niekiedy zaglądają do naszych okien, ale głównym ich celem jest uświadomienie nam, ile tracimy siedząc w "więzieniu" młodocianych. Nigdy nie rozumiałam, jakim cudem niektórzy mogą się cieszyć, iż trafili w to, a nie inne miejsce. Tutaj nie da rady się podlizać, a nawet jeżeli, to takie działania nie mają sensu. Życia sobie tym nie poprawimy. Odwiecznie borykamy się z problemami, fałszywość tego nie rozwiąże - musiałam się z tymi słowami uporać.
Leżałam na łóżku, mój wzrok "wylądował" na mojej garderobie. Półka krótkich spodenek, półka bluzek, półka sweterków i czarna kurtka.. Dziwne, nie pamiętałam jej. Wstałam, powtarzając sobie w myślach "no tak, ciekawość - pierwszy stopień do piekła". Obróciłam płaszczyk. Teraz byłam zupełnie pewna - nie mój. Przeszukałam kieszenie. Moim oczom ukazało się piękne, niebieskie opakowanie R8. W moich oczach pojawiły się iskierki. "Papierosy to nie rozwiązanie" - w mojej pamięci ukazały się słowa Filipa.
- Wyjazd, ucieczka to też nie wyjście - powiedziałam sama do siebie, wzięłam 5 cieniutkich rurek, które mogły pomóc mi przetrwać. W drzwiach spotkałam byłego przyjaciela.
- Kath, proszę cię! Zachowujesz się jak dziecko, nawet nie dasz mi dojść do słowa - spodziewałam się tego, nie zaskoczył mnie. Bez słowa odeszłam. Nie miałam ni siły ni czasu. Wybiegłam za barak, usiadłam, oparłam się i korzystałam z ulotnej chwili. Popatrzyłam na "R ósemki". Nagle niebo rozchmurzyło się, słońce wyjrzało, na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Podpaliłam jednego. Parę sekund później, z moich ust ulotnił się dym. Moje potrzeby nie były jeszcze zaspokojone. Kolejny papieros. Usłyszałam kroki, schowałam szybko "rurki" do kieszeni.
- Wiedziałam, że tu jesteś - zza domku wyszła Julliett.
- Jak długo tu stoisz? - martwiłam się.
- Tak długo, aby zobaczyć, że znalazłaś moją kurtkę w swojej szafie, a w niej papierosy. Na przyszłość zapytaj się, mam tego trochę na zbyciu.
- Dzięki, ale nie wiedziałam jak zareagujesz, a nie paliłam od czasu, gdy Filip mnie za to znienawidził. Cóż, to czysta przyjemność - zaciągnęłam się po raz kolejny.
- Znienawidził cię? - usiadła koło mnie.
- Tak, znienawidził. I kocha, i nienawidzi. To dziwne - wytłumaczyłam.
- No, koleżanko. Tak, czy siak to świństwo. Nie pochwalam tego, sama palę raz na tydzień - zbeształa mnie.
- Skoro tyle tego masz, to co tak oszczędnie? - zdumiałam się.
- Gram w koszykówkę, widziałaś kiedyś palącego sportowca? - sięgnęła do kieszeni po papierosa, po czym zapaliła go.
- No nie. Nie widziałam też, aby moja koleżanka grała w kosza - próbowałam wyciągnąć więcej informacji.
- Nie ma co widzieć. Matka nie żyje, ojciec patrzy na mnie z góry, Michael traktuje jak rzecz, trener jak ostatniego śmiecia, koleżanki z drużyny jak wroga. Chętnie bym zamknęła oczy i widziała inne rzeczy - wypuściła dym.
- Nic nowego, w moim życiu to norma. Wierz mi, od chwili stracenia bliskich jest tylko z dnia na dzień gorzej i gorzej. Nie licz na poprawę. Ja za długo oczekiwałam nagłych zmian, teraz już jestem za stara. Jakbym w dzieciństwie była grzeczniejsza, pewnie teraz bym siedziała z jakimś bogaczem, jako adoptowana córeczka tatusia. Życie - wyżaliłam się.
- Może i tak. Już mi jest wszystko obojętne. Została mi tylko koszykówka. Michaelem Jordanem nie zostanę, ale przynajmniej mam co robić. Wstawaj - pomogła mi podnieść się. Po zaspokojeniu potrzeby wróciłyśmy. Na łóżku zastaliśmy chłopaków.
- Co oglądacie? - zapytała pospiesznie Julliett.
- Nie wiem, jakiś horror leci w tv - odparł Michael.
- O, ja bardzo chętnie obejrzę - usiadłam koło kolegi.
- Paliłaś? - zapytał się pospiesznie.
- Yy... - spojrzałam na Filipa. Jego mina przedstawiała mieszankę żalu, smutku, a przede wszystkim frustracji - Nie, zwariowałeś? - oszczędziłam kolejnych godzin wykładu.
- Paliłyśmy liście - rzuciła szybko koleżanka.
- Zdajesz sobie sprawę jak to zabrzmiało? - uśmiechnął się Michael.
- Nie, dopiero teraz usłyszałam to - rzekła, po czym przykryłyśmy się kocem, udając, iż film jest ciekawy.


NASTĘPNY 1/2 stycznia. :D

3 komentarze:

  1. GRATULEJSZYNS PULPET, CORAZ BARDZIEJ MNIE WCIĄGA TA OPOWIEŚĆ, YEEP <3

    OdpowiedzUsuń
  2. śliczne opowiadanie. :3

    OdpowiedzUsuń
  3. Zajebista historia . Ach nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału ! pozdro

    OdpowiedzUsuń