sobota, 3 grudnia 2011

Rozdział IV

-Ciszej, bo usłyszą. - szept irytował mnie coraz bardziej.
- Słyszą! - nie wytrzymałam, wstałam i automatycznie rzuciłam w Michaela poduszką.
- Proszę was, kto wstaje dwie godziny przed zbiórką? - rzuciłam pierwsze słowa, które przyszły mi na myśl.
- Przepraszam, ale wczoraj nie zdążyłem się rozpakować. - uśmiechnął się.
- Czyli już sobie nie pośpię, tak? - przymrużyłam oczy, nie oczekując na odpowiedź.
- Chcesz to się kładź. - powiedziała delikatnym głosikiem, który przerwał mi relaksującą chwilę spokoju.
- Dobra, dobra. Obiecałam Shwarzerowi, że się kociątkami zajmę, to dotrzymam słowa. Później się rozpakujecie, teraz dajcie mi się ogarnąć i za piętnaście minut spotykamy się przed domkiem, nie budźcie Filipa! - wydałam ciąg poleceń, wzięłam czarny topik, czerwoną koszulę i ciemne jeansy, po czym udałam się do łazienki. Wyglądałam żałośnie. Rozczochrana burza ciemnych włosów niewątpliwie wymagała kąpieli. Nie było na to czasu, miałam nieco inne plany, więc upięłam czuprynę w niezgrabny kok, ubrałam się i wyszłam przed barak.
- Skoro macie tu trochę zostać, przyda wam się podstawowa wiedza na temat naszego życia. Na początek proponuję wycieczkę po Simple Raid. - wymusiłam uśmiech.
- Brzmi znakomicie. - burknęła Juliett.
- Słuchaj, mi też nie pasuje, że muszę z wami dzielić pokój, ale nie mam na to wpływu. Ważne jest dla mnie, aby Gregor nie przywrócił mojej kary. Ja po wakacjach nie mam do czego wracać, nie mam pięknego domku na przedmieściach, nie mam kochającej rodziny, toteż proszę, abyś schowała swoje humory, dopóki jeszcze jestem miła. - zagroziłam, po czym schyliłam się wiążąc sznurówkę. Nie chciałam, aby widzieli jak płaczę. Nikt nie może tego zobaczyć. To, że nie mogę żyć jak inni, nie oznacza, że nie mogę nauczyć ich, jak żyjemy my.
- Skoro wyjaśniliśmy sobie to i owo, zapraszam na eskapadę. - ruszyłam na przód. - Orientujecie się, jak są rozstawione baraki. Nie jest to dla nas obojętne, ponieważ nie chcieliśmy, aby były one zbyt blisko siebie, każdy ma minimalny obszar prywatności. - próbowałam przedstawić obóz w jak najlepszych barwach.
- Co to jest?.. - zapytał zmieszany Michael, wskazując na pomnik betonowy krzyż.
- Pomnik upamiętniający Viviannę. Nie wytrzymała, dwa lata temu popełniła samobójstwo... - coraz mocniej żałowałam, że to powiedziałam. Zapadła cisza. Nie komunikując się, zdecydowaliśmy oddać minutę czasu Vivi. Ruszyliśmy dalej, pokazywałam kolejne zakątki Raidu, widziałam coraz bardziej znudzone wyrazy twarzy przed sobą. Wędrówka dobiegała końca.
- Dobrze, wystarczy. Już będziecie się jakoś orientować, tak? - zapytałam z nadzieją.
- Jasne, dzię.. - widziałam, że z trudem jej wychodziło podziękowanie. - Dzięki.
- Cześć wam, gdzie się wypuściliście? - usłyszałam znajomy głos.
- Witaj Filipie. - ucieszyłam się. - Pokazałam kociakom trochę Simple Raid.
- Miło z twojej strony, nie powiem. - zdziwił się. - Idźcie się rozpakować,  jesteście w proszku, delikatnie mówiąc.
- Ma racje, chodź. - odparł Michael i zniknęli. Słońce wzeszło już na dobre, wiatr delikatnie targał moje włosy.. Taką pogodę uwielbiam. Położyłam się na trawie, zamknęłam oczy, delektowałam się każdą sekundą. Po paru minutach Filip przerwał mi ciszę:
- Kathie, musimy pogadać... - znałam ten ton - nie wróżył nic dobrego.
- Tak? - zaniepokoiłam się.
- Wiesz, że jesteś dla mnie najważniejsza.. - popatrzył na mnie. Momentalnie usiadłam. - Dostałem ofertę pracy w Nowym Yorku. Miałbym być perkusistą w nowej edycji "Mix that".. - nie mogłam uwierzyć.
- Słucham?...
- Kath, nie chciałem ci tego mówić, wybacz, ale to jest szansa jedna na milion.. - bronił się, chociaż wiedziałam, że miał rację.
- Czyli zostawisz mnie? Tak po prostu?.. - nie mogłam wydusić nic innego. Z moich oczy popłynęły gorące łzy.
- Wybacz, na pewno cię odwiedzę..
- ODWIEDZĘ?! Nie wiesz co mówisz! - pobiegłam przed siebie.
- Kathy! Kathy stój! -słyszałam za sobą.

4 komentarze:

  1. kocham twoje opowiadanie !!
    będe zaglądać codziennie <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Widzę Cię na studiach literackich i tyle kobieto, gratuluję. :*

    Kacper.

    OdpowiedzUsuń
  3. Strasznie mnie wciągnęło to opowiadanie. Świetnie piszesz, nie zdziwię się jak kiedyś wydasz książkę (albo nawet kilka ;D ). Czekam z niecierpliwością na kolejne rozdziały ;)

    OdpowiedzUsuń