niedziela, 18 grudnia 2011

Rozdział VI

Dzisiejszy dzień był inny. Unikając rutyny, wstałam wcześnie, ubrałam się, po czym wyszłam na dwór. Poranki to magiczne chwile. Nieuchwytne, subtelne. Próbujemy złapać w garść pojedyncze krople rosy, ale są tak trudne do opanowania, że poddajemy się. Tak samo jest w naszym życiu. Kiedy przyjdzie kolej na pasmo porażek, poddajemy się, nie czekając na poprawę. Byłam taka sama. Oglądałam się wyłącznie za siebie, nie chciałam dopuścić do zmian, było dobrze jak jest teraz. Dobiegłam do bramy Simple Raid. Rozejrzałam się, czy kogoś nie ma w pobliżu - pusto, wszyscy śpią o tej porze. Otworzyłam, wymsknęłam się. Moim oczom ukazał się wielki świat - ludzie śpieszą się do pracy, nikogo nie widząc rozkoszują się muzyką dobiegającą ze słuchawek. Jestem małym ziarenkiem w naszym świecie - powtarzałam sobie w trakcie wędrówki.
- Ej! - usłyszałam za sobą.
- Co tutaj robisz? Zawieszą cię, nie można wychodzić! - zbeształam Michaela.
- Trudno, tato mi tego nie zrobi, nie jestem tu ze swojej przyjemności - odpowiedział szybko - to gdzie idziemy?
- Przeżyć najlepszy dzień w życiu - odparłam bez zastanowienia i ruszyłam przed siebie.
- Jestem zdecydowanie za - dogonił mnie. Szliśmy wzdłuż krętych uliczek, które ozdabiały nowoczesne cuda architektury z genialnymi grafitti. Żałowałam, że wcześniej się nie zdecydowałam na ucieczkę.
- Masz jakąś kasę? - zainteresowałam się.
- Cóż, coś tam mam, a ty?
- Mam, zbierałam na to. Proponuję najpierw jakieś dobre śniadanie - uśmiechnęłam się. Ruszyliśmy bez jednego słowa do pobliskiej kawiarni.
- Byłem tu, mają obłędne naleśniki - odparł.
- No to nie mam wyjścia, muszę spróbować - złożyliśmy zamówienie, po czym zajęliśmy ostatnie wolne miejsca.
- Co się stało z tobą i Filipem? - zapytał "prosto z mostu".
- To skomplikowane..
- Nie uciekniesz od tego, nie możesz się zadręczać każdym swoim problemem w samotności, nie tędy droga. Słucham cię - przekonywał mnie.
- No dobrze, skoro nalegasz.. - zaczęłam - Filip jest dla mnie ojcem, bratem, przyjacielem. Łączy nas szczególna więź, wyjeżdża, zostawia mnie. Reszty możesz się domyśleć - skróciłam całą opowieść.
- Przykro mi.. - widziałam iskierki dezorientacji w jego oczach.
- Za co się tatuś zesłał do skazańców? - skorzystałam z okazji.
- Moja mama odeszła w tym roku, rodzice byli po rozwodzie, nie miał gdzie mnie podziać. W tym samym wypadku zginęli rodzice Julliet.. Będziemy się tak błąkać, dopóki nie znajdziemy w naszych umysłach jakiegokolwiek "palnu B" - zabrzmiało gorzko. Był w podobnej sytuacji co ja.
- Przykro mi.. - odpowiedziałam tak samo jak on. Nie byłam w stanie powiedzieć nic innego. Zjedliśmy śniadanie i wyszliśmy. Humory opadły nam momentalnie. Usiedliśmy na ławeczce. W milczeniu rozkoszowaliśmy się słoneczkiem. Najlepszy dzień w życiu zamienił się w koszmar. Oboje zgodnie wróciliśmy do obozu.
- Przekładamy na kiedy indziej, dobrze? - przeprosił kolega.
- Jasne, nie ma sprawy.
- Nie będziesz miała problemów?.. - troszczył się.
- Nie, nie ma szans. Dziękuję mimo wszystko za miły poranek - podziękowałam i poszłam na zajęcia.
- Pa! - krzyknął. Odwróciłam się, pomachałam ręką i utknęłam na etapie pisania utworów dostosowanych do brzmienia perkusji - moje życie.


NASTĘPNY ROZDZIAŁ - 24/25.12

4 komentarze:

  1. Super! Ale na tyle czasu czekania spodziewałam się czegoś nieco dłuższego... :) Fajnie,że dodałaś kiedy następny rozdział!

    OdpowiedzUsuń
  2. Czekam na kolejny rozdział ;) mam nadzieję, żę będzie trochę dłuższy, bo przyjemnie się czyta ;D

    OdpowiedzUsuń
  3. Ejj . i co z tym następnym rozdziałem ? Na serio masz talent do pisania ;pp xDD

    OdpowiedzUsuń
  4. Witaj ! Mam na imię Karina.Każdego dnia zaglądam na Twoją stronę z nadzieją ,że napisałaś kolejny rozdział.Chociaż sie nie znamy jestem pewna ,że byśmy sie polubiły . Masz talent dziewczyno i dziękuje Ci za to ,że go nie marnujesz. Serdecznie Cię pozdrawiam. :] Nieznajoma

    OdpowiedzUsuń