- Kathy, wstawaj, zaraz zbiórka! - nie wiedziałam o co chodzi. Poranny sen przypomina walkę z żywiołami. Z jednej strony, doskonale wiemy, że trzeba wstawać, a z drugiej za żadną cenę świata nie chcemy wychodzić spod ciepłej kołdry. - Bo użyję mocniejszych argumentów! - zdawałam sobie sprawę co to oznacza.
- Już wstaję, idź, dogonię cię.
- Oczywiście. Oboje wiemy co to znaczy - Filip na zbiórce, a Kathy w łóżku! Wstawaj mała. - rzekł stanowczo. Nienawidzę tego tonu, co gorsza - boję się go!
- Nie, mam jeszcze piętnaście minut. Dobranoc - powiedziałam oziębłym głosem i obróciłam się w stronę ściany. Nim minęło pięć minut, moje powieki skosztowały spokoju, mięśnie rozluźniły się.. Do tego szum wody, dochodzącej najprawdopodobniej z łazienki - poezja.
- No, doigrałaś się. Wstajemy albo myjemy, wybór należy do ciebie. - nie spodziewałam się tego po nim, żeby straszyć niewinne dziecko kiedy śpi? Zimną wodą? To było nie do pomyślenia.
- Już, daj mi pięć minut, wyjdź, muszę się ubrać. - wcale się go nie wstydziłam, ale potrzebowałam chwili wyłącznie dla siebie. Usiadłam na brzegu łóżka. Na przeciwko mnie stało na wpół rozbite lustro. Co w nim widziałam? Żałosny widok, ciemnowłosą kobietę, lat trzynaście i pół, natapirowane włosy, rozmazany tusz i za duża co najmniej o dwa rozmiary koszulka przyjaciela. Rozmyślenia przerwał donośny głos siostry Beaty, którą zwykłam nazywać Becia. Ubrałam pierwsze lepsze spodenki, szeroką bluzkę, poprawiłam makijaż i byłam gotowa.
- Widzisz, potrafię być posłuszna. - uśmiechnęłam się do przyjaciela, pocałowałam w policzek na przywitanie.
- No królewno, przyznaję, szybko się wyrobiłaś.
- Tylko nie królewna, wiesz sam dlaczego. - Filip był najbliższą mi osobą na świecie. Od czasu gdy trafiłam na Simple Raid, pełnił rolę ojca, brata, przyjaciela.
- No to choć, jesteśmy spóźnieni. - rzekł, po czym odgarnął grzywkę z czoła, podał mi deskorolkę i w ciągu pięciu minut znaleźliśmy się w baraku głównym, oddalonym o 500 metrów od naszej budki.
- Katharine Memphirson i Filip Leither.. Czemu mnie to nie dziwi? - wykrzyknęła siostra Józefata, po czym bez słowa dała nam karteczki z opisem kary, którą musieliśmy wykonać.
- A to za co? Proszę siostry, pięć minut! - zaczął się tłumaczyć, ale doskonale widział, że to nic nie da.
- Ja wezmę podwójną, Filip nie zasłużył, czekał na mnie.
- O. akty heroizmu, z tego co widzę! Przepraszam panno Memphirson, ale to nie u nas. Przypominam, że grozi ci zawieszenie, a wiesz co to oznacza!
- Tak wiem.. - zwiesiłam głowę, moje policzki poczerwieniały, a ręce stały się zimne jak lód.
- Wracając do tematu... - kontynuowała "Becia" - uzgodniłyśmy z dyrektorem, że najlepszym rozwiązaniem na uniknięcie strojów, które lekceważyłyby dobre imię Obozu Przetrwania Młodych Przestępców Simple Raid - swój wzrok gwałtownie skierowała na moje podziurawione spodenki - postanowiliśmy wprowadzić mundurki. Niech każdy z was zerknie za siebie! - bałam się patrzeć. Po chwili, jako ostatnia, spojrzałam na mój nowy ubiór.
- To jakieś żarty? - zapytałam z powagą w głosie.
- Nie specjalnie rozumiem. - odrzekła z dezaprobatą siostra.
- To nie dla mnie, nie noszę takich rzeczy.
- Trudno się mówi! Rozejdźcie się, na dzisiaj to wszystko. Przypominam, że za dziesięć minut w baraku numer trzy, będzie rozdane śniadanie, do tego czasu musicie ubrać się w nowy strój. - nie odpowiedziałam nic, odeszłam. Biegłam przed siebie do naszej klitki. Nagle stanęłam, poczułam na karku ciepły oddech.
- To tylko ubranie.. - powiedział po chwili głos zza mnie.
- Filip, zaczęło się od tego, że traktują nas jak śmieci. Proszę cię, każą nam sprzątać te baraki za karę, ponieważ nie stać ich na wynajem sprzątaczek. Pięć minut? To nic! Oddaj mi to. Ja mam przydzielony "dom letniskowy numer jeden", a ty?
- Dziewięć.
- Daj mi to, nie zawiniłeś, to ja się za długo szykowałam. - sięgnęłam po kartkę, ale automatycznie złapały mnie za nadgarstek silne, męskie dłonie.
- Mamy jedynie czternaście lat, ale obydwoje wiemy coś o życiu, jeden za wszystkich, wszyscy za jednego, rozumiesz? - powiedział, po czym mnie przytulił. Poleciały mi z oczu gorzkie łzy, nie mogło być gorzej..
- Wydostanę nas stąd jakoś, obiecuję..
jestem z Ciebie dumna Pulpa.
OdpowiedzUsuńSmutne, przejmujące...ukazujesz brutalność i niesprawiedliwość.Cóż. Czekam na drugi rozdział.
OdpowiedzUsuńCzekam na następny rozdział, prolog zapowiadał świetny blog, a pierwszy rozdział to potwierdził. Świetne, prawdziwe i bez 'otoczki' sztuczności .. czekam na następny rozdział.
OdpowiedzUsuńŚwiettne TO . ♥
OdpowiedzUsuńTak jak Ty . ; D